Co do liturgii to uważam, że jej zmiana była dobrym posunięciem. Msze trydenckie pełne są sztucznej pompy i wyniosłości, są zbytnio rozbudowane i skomplikowane. Pozycja papieża przed Soborem Watykańskim II była z kolei nazbyt wyniesiona na piedestał i wręcz nieprzyzwoicie wysoka. Całowanie stóp, triregnum, lektyka, to wszystko odeszło - i dobrze! Wolę prostego Franciszka, czy JP II, niżeli napompowanych faraonów, stojących ponad wszystkimi i machających jedynie rączką jak królowa brytyjska. Wydaje mi się, że te średniowieczne tradycje słusznie ustąpiły prostocie - źródłu Kościoła.