Moi mili studenci! Dziś przed nami kolejny wykład traktujący o buddyjskim podejściu do życia i świata. Będę w tym wykładzie mówił o pustce przedmiotu. Jeśli pamięć macie dobrą, to zapewne przypomnicie sobie pierwszy mój wykład, w którym trzy rodzaje pustki omawiałem, a w drugim wykładzie mówiłem o dwóch sposobach postrzegania pustki, dla przypomnienia:
a) rangtong (pustka sama w sobie),
b) szentong (pustka wieloraka).
Czy ja to ja? Jeśli tak, to skąd wiem, że ja to ja, a nie jakieś inne ja? Bynajmniej nie namawiał was do doświadczeń schizofrenicznych! Odpowiedź na pytanie: czy ja to ja, jest prosta. TAK. Ale skąd wiem, że ja to ja? Jaką mam pewnością, że to ja, które uważam za własne ja, jest moim ja?
Odpowiedzieć mogę, że świadomość jest świadoma ja, jednak tak nie jest! Najpierw musielibyśmy zadać sobie pytanie, być może powinniśmy nawet zacząć od niego ten wykład, czym jest ja?
Hmm... po zastanowieniu się, dojść można do wniosku, że na ja składa się wiele czynników, takich jak: uczucia, emocje, umiejętności, wiedza, zdolności, hobby, praca, status społeczny, innymi słowy to wszystko, co opisuje mnie jako jednostkę.
Świadomośc jest świadoma tego wszystkiego. Jest świadoma tu i teraz, w danym momencie uczyć, emocji, umiejetności, wiedzy, zdolności etc. etc. I w tym właśnie momencie posjawia się iluzja ego.
W buddyzmie, aby cokolwiek mogło istnieć, musi mieć cechę, która determinowałaby to cokolwiek do istnienia. Taką cechą jest bezczasowość (ew. wieczność, choć to już samo w sobie jest zamknięcie czegos w czasie). Niestety jak łatwo się domyśleć wszystko to, co uważamy za swoje ja, jest czasowe (przemijalne). Uczucia i emocje - przemijają. Raz jestem szczęsliwy, innym razem zdenerwowany. Z pewnością uczucia i emocje nie są stałe. Umiejętności, wiedza, zdolności, hobby - to wszystko jest czasowe. Z pewnością nie determinują ja do istnienia, ponieważ są to rzeczy, które się "nabyło". One nigdy nie były z nami od samego początku, zmieniają się. O pewnych sprawach zapominamy, uczymy się innych rzeczy, wszystko przemija. Praca i status społeczny - również przemijalne. Nie towarzyszą nam od początku, możemy je zmianiać.
Rodzi się pytanie - czy istnienie cokolwiek, co determinowałoby moje ja? Nie. Czy uczucia istnienią? Nie. Czy jakakolwiek cecha determinuje mnie do istnienia? Nie. To jest fakt nieistnienia.
Oczywiście, moja świadomość jest świadoma ciała (które jest przemijanlne), umysłu (jest również przemijalny), jest świadoma samej siebie. Jednak wszystko, czego jest świadoma rozgrywa się tu i teraz. A czy istnieć może cokolwiek, co jest tylko przemijaniem? Czy uczucia i ciało, które mają mnie determinować, nie są tylko przemijaniem? Jak więc coś przemijającego, nietrwałego i naruszalnego może w ogóle istnieć i co więcej - opisywać i determinować?
Zapraszam Was do dyskusji. Jak wy moi studenci uważacie?