Mój czwarty wykład na Katedrze Filozofii chciałbym poświęcić pewnemu buddyjskiemu paradoksowi, a także przybliżyć Wam, drodzy studenci, ideę świadomości. O świadomości z pewnością już wystarczająco dużo dowiedzieliście się z poprzednich wykładów. W buddyzmie świadomość to punkt, wokół którego obraca się cała filozofia, wręcz cały Wszechświat!
W świecie, w jakim żyjemy, nie ma nic stałego, wszystko ulega przemijaniu. Nasze ciało przemija, z każdą sekundą jesteśmy bliżsi śmierci i wieczności, starzejemy się. Nasz umysł i emocje nie są stałe. Raz mogę być smutny, innym razem wesoły. W tym całym zamęcie nietrwałości, naruszalności i zmienności jest jeden stały punkt, który nie ulega naruszeniu. Nim właśnie jest świadomość. Ona nie przemija, tylko jest tu i teraz. Wszystko, czego jesteśmy świadomi jest tu i teraz, co więcej, cały akt świadomościowy rozgrywa się tu i teraz.
Paradoks, który chcę omówić polega na sprzecznych twierdzeniach (choć pamiętacie pierwszy wykład? Rzeczywistość istnieje i nie istnieje zarazem. W buddyzmie czeto twierdzenia się wykluczające, wzajemnie się dopełniają i potwierdzają), a mianowicie Wszystko ulega przemijaniu, a czas nie istnieje.
Ktoś racjonalnie myślący złapałby się za głowę i od razu udowodnił głupotę tego zdania. Skoro wszystko przemija, wszystko musi być w czasie. Przemijanie nie może następować bez czasu! A jednak w buddyzmie jest to racjonale. I już spieszę z wyjaśnieniami.
Nie ulega wątpliwości, że wszystko wokół nas i my sami przemijamy. Widzimy skutki czasu w postaci dni i nocy, pór roku, wędrówki słońca po niebie. Buddysta jednak nazwałby to wszystko iluzją czasu, bo sam czas, podobnie jak inne "przedmioty", a może raczej zjawiska, jest sam w sobie pusty. Człowiek nadał sens czasowi, stworzył sobie jego podział na lata, miesiące, dni, godziny etc. i nazwał to czasem! Pamiętacie, co napisałem na wstępie tego wykładu? W buddyzmie wszystko kręci się wokół świadomości. Również nieistnienie czasu wyjaśnić można za pomocą tego fajnego narzędzia.
Otóż, świadomość może być świadoma czegoś tylko tu i teraz. Ona nie była świadoma, ani nie będzie świadoma! Wszystko rozgrywa się tu i teraz. Nawet jeśli wspominami coś z przeszłości, to świadomośc jest świadoma tego tu i teraz, nawet gdy o czymś marzymy, planujemy przyszłość, świadomość jest świadoma tego tylko tu i teraz. To tu nie było innym tu i nie bedzie. To teraz nie było innym teraz, ani nie będzie. Dlatego dla świadomości czas jest tylko iluzją, a sama świadomość jest wyjęta z czasu i przemijania, jest bezczasowa.
No doba, ale nadal ktoś może być nieusatysfakcjonowany. Skoro widzę skutki przemijania, to czas musi istnieć! A jeśli powiem, że sam fakt przemijania, naruszalności i zmienności już sam w sobie jest nieziemmy, nieprzemijanlny i nienaruszalny? Fak niestałości jest stały. Czy to nie rzuca innego światła na pojęcie czasu, przemijania i bezczasowości?