Przytoczony przez Eminencję przykład jest nieporównywalny. Otóż werdykt sędziowski nie jest dobrem umysłowym, lecz aktem prawa, co z automatu czyni go własnością państwa. Wykład, czy też publikacja, stanowi wartość intelektualną jej autora, jest podstawą funkcjonowania katedry. Można by więc rzec, że za każdym razem, gdy praca naukowa jest wyświetlana, to tak jakby w realu wykładowca ją wygłosił w formie wykładu. Mój dorobek naukowy, może być więc prezentowany, tak długo jak mogę go wygłaszać, będąc wykładowcą czy też innego rodzaju pracownikiem uczelni. Za to więc pobierałem pensję jako wykładowca na UJ, że moje wykłady były jakoby "wygłaszane". Skoro więc nie jestem już pracownikiem UJ, moje prace powinny stamtąd zniknąć. Co więcej, wspomniane prace mobilizują istnienie katedry Architektury, której nie ma kto poprowadzić, z racji na brak osoby z odpowiednim wykształceniem w tym kierunku. A nawet jeśli by taka osoba się znalazła, to nie życzę sobie, by jej praca opierała się o moje prace i dorobek naukowy, gdyż ten układa się w program nauczania, całkowicie przeze mnie zrealizowany. Stąd pytam, jakim prawem ktoś ma się dorabiać na mojej pracy? Tego jako autor sobie zwyczajnie nie życzę. Gdyby nie fakt, że zostałem zbanowany, sam usunąłbym te prace, bez robienia niepotrzebnego zamieszania, jednakże nie zdążyłem - pech.
Przykro mi, że muszę tę sprawę załatwiać w ten sposób, ale obawiam się, że gdybym skomunikował się z Eminencją w tej sprawie na PW lub GG (co obecnie jest niemożliwe - zostałem przecież zablokowany) zostałbym najzwyczajniej w świecie olany. Tak, mogę mieć chociaż nadzieję, że ta sprawa chociaż ujrzy światło dzienne. Albo wykłady zostaną usunięte, albo liczę na 10 DPL miesięcznie za każde "wygłoszenie", tj. wyświetlenie moich wykładów.