Nazwanie zaś nieznajomości wytworu społeczności ciprofloksjańskiej "analfabetyzmem" zakrawa na co najmniej lekkomyślność.
Lekkomyślne to jest odnoszenie wszystkiego do siebie. Chociaż nie. To akurat jest histrioniczne.
Nie przypominam sobie, aby którykolwiek z działów teologii wykładanych na uniwersytetach, w szczególności zaś teologii dogmatu - wspominał cokolwiek o "Mancaladze" i temu podobnych.
Jak to dobrze, że wykładają o towarzyszu Wandzie, albo o Bravo
Może to Brata zdziwi, ale na realnych wydziałach teologicznych (w tym seminariach) naucza się również o innych wyznaniach - powierzchownie bo powierzchownie, jednakowoż na teologię składają się różne doktryny istnienia Boga.
A to dobrze, bo u nas nie ma żadnych bóstw. Co prawda były pomysły nadania boskiego statusu monarsze, ale nie spotkały się z szerszym odzewem
Pamięć ma zaś albo jest ulotną, albo niepełną- nie przypominam sobie bowiem, jakobym w jakiejkolwiek księdze dot. teologii dogmatu natknął się na wątek "Mancalagi".
Tak samo, jak nie natkniesz się w żadnej realnej książce na Wandę, Bravo, Krystynę, czy aby nie szukać zbyt daleko Rotra czy Drażana. Niemniej, to jednak jest pewne ograniczenie umysłowe, skoro w świecie wirtualnym pragnie się odgrywać tylko to, co jest prawdopodobne w realny, a nie także to, co jest niemożliwe. W świecie realnym nie jesteś ani monarchą, ani kardynałem, tak jak ja nie jestem księciem czy ministrem. Ale nie przeszkadza nam to odgrywać sytuacji, w której ty jesteś kardynałem, a ja jestem księciem. Dlaczego zatem chcesz granicę postawić prawie tam, gdzie przebiega ona w świecie realnym? Przecież mikronacje mają mieć charakter zgoła inny. Mają nam pomóc, czy może raczej pozwolić, udawać inny świat. Niekoniecznie prawdopodobny
O ile Budda zakłada inspirujące ekumeniczne, filozoficzne i dogmatyczne wyznanie, o tyle Mahomet propaguje kult Allacha - nie widzę tutaj miejsca na wytwór "mancalago-podobny".
Daruj sobie te obrazy uczuć religijnych
Nie zapominajmy, że zarówno Allach jak i Jahwe to słowa symbolizujące Boga jedynego - pewien synkretyzm kulturowy jak najbardziej zachodzi.
A w Santerii pod postacią Maryi jest Oshun. I co z tego?
Nie mamy zatem obowiązku ani znania, ani kojarzenia ciprofloksjańskiego wytworu.
Nie ma także obowiązku znania alfabetu, cyfr, czy idąc dalej, historii powszechnej lub geografii. Niemniej, odwołując się do doktryny prawa, zwolennicy J. Langroda nie muszą akceptować poglądów Bernatzika. Ale raczej wątpliwe jest, by okazywali tak dalece idącą ignorancję, by chociażby nie zapoznać się z jego tezami. Ale obowiązku znania jego "wytworu" nie mają
Wierzcie sobie, w co tylko chcecie
Z tym, że my właśnie nie wierzymy
jednakże nie musicie dudnić o tym na terenach Patrimonium Sancti Pauli - mamy swoją, chrześcijańską wiarę i niechaj tak zostanie. Żaden przedstawiciel wiary chrześcijańskiej nie zazna w v-Stolicy Apostolskiej niczego zakrawającego na brak ekumenizmu i szacunku, jednakowoż w kwestii wyznawców (?) Mancalagi mam mieszane uczucia, Bracie ateisto
.
Równie dobrze moglibyśmy wyznawcom "pastafarianizmu" pozwolić na propagowanie kultu "Latającego Potwora Spaghetti" w Państwie Kościelnym
. Wątpię jednakże, jakoby kiedykolwiek miało to mieć miejsce
.
Z pewnością cechuje cię tendencja do nudzenia i niepotrzebnego rozwlekania sprawy. Szkoda tylko, że nie cechuje cię umiejętność czytania ze zrozumieniem. W przeciwieństwie do np. realnego chrześcijaństwa nam jest obojętne, czy ktoś jest teistą, heretykiem, poganinem czy odstępcą. Nie wysyłamy żadnych misji, nikogo nie chcemy nawracać. Doszukiwanie się w zwyczajnych odwołaniach kulturowych próby prozelityzmu nie jest zdrowym objawem.
Nie sądzę by komukolwiek stała się krzywda od wspomnienia, czy wytłumaczenia o co z Mancalagą chodzi.
Na miejscu przedprzedpiszcy to ja bym cenzurował wszystkie słowa związane z ciprofloksjańskim ateizmem. Tak na wszelki wypadek, bo może się okazać, że czytający je gorliwi rotryjczycy (?) przywołają jakieś złe moce, demony czy poborców skarbowych.
Per viam: Ciekawym kierunkiem na UR, byłoby moim zdaniem kulturoznawstwo
Słodki Jezu...