Witajcie Bracia Umiłowani!

Oto wróciłem w końcu do domu swego, wróciłem z dalekich krain, dokąd żem przez djabła realiozy niespodziewanie porwanym perfidnie został. Wróciłem jednak z tarczą tryumfalnie - jego łeb odcięty w swym ręku dzierżę za rogi, jego zewłok w worze posiadam, oczy zaś wyłupione na nić nanizawszy jako prezent kulinarny dla ojca mego, Karoliny, niosę...
Objawiłbym Braciom ten łeb i padło, lecz obawiam się iż on zbyt strasznym pozostaje, a też zbyt okropnym, coby go przy tak zacnej i świątobliwej wigilijnej chwili dobywać, i na widok publiczny choćby na moment wystawiać. Mogę zdradzić jeno, iż djabeł ten ciało harpii posiada, łeb hydry, wredny jest i niebezpieczny, od alkoholu trzeźwy, w walce zaś trudny i przebiegły, do pokonania jego wysiłku wielkiego trzeba i znoju, niestety...