W mojej diecezji (warszawsko-praskiej) wszystko zależy od parafii. Kuria (z tego, co wiem przynajmniej), w ogóle nie wtrąca się w te sprawy, jeśli nie musi; jest bierna - co, de facto, stanowi spory minus, gdyż po pierwsze, najczęściej nie ma komu odprawiać mszy w rycie trydenckim, po drugie, proboszczowie są temu zwykle niechętni z różnorakich powodów - najczęściej przyczyną jest wygodnictwo księży lub niechęć parafian (często wyimaginowana przez proboszczów, na zasadzie - "nie będziemy robić podziałów"; "wiernych pewnie to zgorszy"; "nikt nie będzie w takich mszach uczestniczył" itp.). Inną sprawą jest fakt, że przekrój społeczny prawobrzeżnej diecezji jest specyficzny. Sporą część parafian stanowią mieszkańcy Warszawy, reszta to mniejsze miasta, miasteczka i wsie (m. in. Jeruzalem, czyli serialowe Wilkowyje

), a ci pierwsi są, jak zapewne wiadomo, dosyć wygodniccy (o czy wspomniał Ekscelencja de León) lub mają poglądy, nazwijmy to eufemistycznie, dosyć "modernistyczne". Bardzo prężnie działa w diecezji deuterokatechumenat i coraz liczniejsze stają się szeregi neokatechumenatu, czego pozwolicie Bracia nie skomentuję, bo nie przystoi używać pewnych słów.
Doszło nawet do tego, że w słynnej Świątyni Opatrzności Bożej (w sąsiedniej diecezji warszawskiej), na którą łoży cały Kościół katolicki w Polsce, a której Górny Kościół jest w budowie, Dolny Kościół, który już jest gotowy (jest tam m. in. Panteon Wielkich Polaków), ma układ neoński (!)... Ręce opadają...
Załączam zdjęcie, żebyście Bracia mogli pozałamywać się razem ze mną:
