Wasza Świątobliwość,
Wasze Eminencje,
Wasze Ekscelencje,
Czcigodni Bracia,
Kiedy przybyłem do Państwa Kościelnego Rotrii, panował wówczas patriarcha Aleksander I. Młody, acz ambitny władca – opiekun takich zagubionych sierot, jak ja owego czasu. Rotria nie była wówczas utopią. Pełno było czynników, które powodowały kryzys, który jednak można było przezwyciężyć. Wszystkich bowiem duchownych i wiernych łączyła jedna myśl, wizja, które stanowiła pewną wartość nadrzędną – było nią Państwo, które jako ostoja chrześcijaństwa w mikroświecie, istniało w umysłach naszych jako nasze dobro wspólne. Choć wielu z nas dbało o swoje interesy, to potrafiliśmy zaprzeć się samych siebie i ruszyć razem do boju o lepsze jutro.
Podczas niniejszej debaty zadaniem nas, ojców soborowych, jest ustalenie wspólnego stanowisko na temat działalności Kościoła w zagranicznym mikroświecie (jak bardzo kuriozalnie by to nie brzmiało). Odpowiedź na pytanie, które zadał Ekscelencja Legat, powinna być zdecydowana i krótka – nie. Nie możemy angażować w żadną działalność zagraniczną, ani nawet na naszym własnym podwórku, ponieważ kryzys, który nas dopadł, a który jest największym w naszej historii. Nie jest to bowiem kryzys demograficzny, ani związany z ostatnimi wydarzeniami, jak choćby ruchem reformacyjnym. Nasz problem polega na czymś zupełnie innym. Zagubiliśmy naszą własną tożsamość, przez co straciliśmy autentyczność. Kościół Rotryjski nie ma już swojej myśli, a kojarzony jest głównie jako „firma od przebarokizowanych ceremonii”. Widać to w poprzednich dyskusjach soborowych, które tak naprawdę nie doszły do niczego nowego, potwierdziły tylko dotychczasową doktrynę, lekko rozwijając jej horyzont zainteresowań, ale tak naprawdę pozostawiając niezmienną.
Wielu z Was, Czcigodni Bracia, pomyśli sobie w tym momencie, że w końcu Patriarcha w rycie koronacji przysięga dochować tego, co zostało wcześniej uchwalone. Istotnie tak jest, ale choroba, która dotyka Rotrię dotyczy przede wszystkim doktryny, a mówiąc bardziej sensu stricto idei Jej istnienia. Musimy jeszcze raz przemyśleć to, kim i po co jesteśmy, co możemy zaoferować innym , a także czym będziemy się kierować. Trzeba porzucić to, co stare i zepsute, naprawić to, co jeszcze można i dodać to, czego nie ma. Nie budujmy naszego domu na piasku!
Kryzys ten, który bierze swoje źródło od braku mocnego fundamentu, ma dość poważne skutki społeczno – polityczne. Ten rak, który toczy nasz Kościół, dotknął też umysłów wielu. Intryganctwo, donosicielstwo, kupczenie urzędami – to wszystko dodaje tylko oliwy do ognia. Sam nie jestem bez winy. Jednak nikt nie jest. Jeśli jednak chcemy naprawić Państwo Kościelne, musimy raz na zawsze skończyć z tym wszystkim. Wielu z naszych wiernych kojarzy nas z dewotami, faryzeuszami, którzy zasiadają na pierwszych miejscach w kościołach, po czym plują na wszystkich dookoła. Apeluję do Jego Świątobliwości, aby przy współpracy z Kolegium Kardynałów, raz na zawsze położył kres temu moralnemu zepsuciu, którego jesteśmy świadkami (w szczególności w ostatnich dniach). Koniec z tym!
Kościół i Państwo to nasze dobro wspólne, o które musimy dbać wspólnie bez patrzenia na interesy własne. Musimy uświadomić to sobie jak najprędzej, jeśli chcemy uniknąć katastrofy.
Ekscelencjo Legacie,
W związku z tym, co powiedziałem, wnoszę o głosowanie nad tymczasowym zamknięciem tej debaty, ale także nad zamknięciem tej sesji Świętego Soboru oraz zwołanie nowej, podczas której przedyskutujemy rzeczy, które zreferowałem wcześniej.