Ciśnie mi się na usta jedno - to się pojawiło wraz z modernizmem w Kościele w latach 60. Wnioski wyciągnijmy sami.
Jeśli deszcz pada wieczorem, to jest to spowodowane zmianą pory dnia, czy też czynnikami atmosferycznymi?
Analogicznie:
Jeśli zachodzą jakieś zmiany kulturowe na w USA, to czy dlatego, że w Watykanie biskupi reformują Kościół? Nie wiem jak wykaże biskup wpływ Watykanu na USA (z którego pewne wzorce spłynęły do Europy). Nie sądzę również, by zasadne było zrzucanie wszystkich wypaczeń na jakieś zmiany w Kościele.
Przyjmijmy nawet założenie, że Kościół przedsoborowy był idealny, a ten aktualny jest złem wcielonym. Czy w związku z tym kiedyś był mniejszy odsetek złodziei w społeczeństwie, niż teraz? A może ludzie mniej się kłócili? Może było mniej gwałtów lub morderstw?
Pragnę jedynie pokazać, iż zmiana liturgii, czy sposobów działania Kościoła niczego w gruncie rzeczy nie zmieniła. Usunięcie jakiegoś tytułu kościelnego nie spowodowało (i nie spowoduje) końca świata. To, że Kościół w pewnych sprawach wypowiada się łagodniej lub inaczej, niczego nie zmienia.
Osobiście nie mam stanowiska w sporze pomiędzy zwolennikami starego i nowego porządku. Natomiast zupełnie spokojnie podchodzę do obaw tych pierwszych, mówiących, że zmiany CVS zniszczą Kościół, spowodują kryzys wiary, etc... Kościół miał w swojej historii straszniejsze epizody, a jednak dogmaty nie uległy zmianie. Pomimo papieży dziwkarzy, morderców, zboczeńców, pijaków, złodziei, pomimo burdelów w Pałacach Papieskich i wielu, wielu złych rzeczy, doktryna Kościoła nie uległa zmianie ani o jotę! (notabene było to powodem uchwalenia dogmatu o nieomylności papieża). Tak długo więc, jak Duch Święty czuwa nad nami, możemy być spokojni.