Widzę że rozgorzała ciekawa dyskusja to i ja się włączę

Zaznaczam jednak że to stanowisko które prezentuję jest wyłącznie moją prywatną opinią w tej sprawie, niezwiązaną w żaden sposób z Księstwem Sarmacji. Jeżeli ktoś mi chce zarzucić już teraz faworyzowanie Księstwa, to również zasmucę - od urodzenia jestem Teutończykiem
Ad rem jednak:
Związek RSiT z Księstwem Sarmacji, opiera się od swych początków na zawartej świadomie i dobrowolnie umowie międzynarodowej. Analogicznie rzecz się miała w przeszłości, gdy zamiast RSiT istniały dwa odrębne i autonomiczne Kraje Korony - Rzeczpospolita Sclavińska i Księstwo Trizondalu.
Już sam termin umowa przywodzi nam słusznie na myśl dwustronne porozumienie. Tak też w tym przypadku było. W toku dwustronnych negocjacji spisano uzgodnione warunki stanowiące treść traktatu o unii - każda ze stron je zaakceptowała, podpisała i ratyfikowała. Decyzje te były jak najbardziej dojrzałe.
W kontekście powyższego - solidaryzowanie się i apelowanie o wolność - to działanie pozbawione sensu bo zarówno W Sclavinii jak i Trizondalu nikt nigdy nie był niewolony, co ciekawe przed powstaniem RSiT, Trizondal posiadał ogromną autonomię

Podobnie sprawy się mają w chwili obecnej.
Nikt RSiT niepodległości nie odmawia, decyzja JKM w sprawie ogólnokrajowego referendum również nie była niczym złym - Księstwo jako cała wspólnota w tym także i RSiT mają dwóch suwerenów - Księcia i Naród, czymże więc złym jest by obok referendum lokalnego przed podjęciem formalnej decyzji o wypowiedzeniu traktatu zasięgnąć opinii całej wspólnoty? W czym takie posunięcie szkodzi? Jakie straty w wyniku takiego referendum poniosła RSiT? Gdyby się głębiej zastanowić - to w zasięganiu opinii niczego złego nie ma, a straty nawet najmniejsze nie zostały wyrządzone.
Co więcej - taki krok Księcia to nic innego jak dowód na to, że na obecności RSiT w KS mu zależy, że ta obecność i wspólnota były czymś pożądanym, że byli ważną częścią Rzeczypospolitej Sarmackiej, a decyzja o zakończeniu unii jest decyzją tak podniosłą i odpowiedzialną - iż wypada zezwolić na wypowiedzenie się wszystkim. Paradoksalnie, w tym świetle to właśnie te wszelkie pretensje, szykany i oskarżenia ze strony niektórych obywateli RSiT wobec KS okazały się niesprawiedliwe, krzywdzące i nie w porządku, zwłaszcza że wątpliwości co do rychłej niepodległości RSiT nie było, a decyzja o wypowiedzeniu traktatu przez Michała Feliksa stanowi formalność (tu jeszcze celowo pominę pewne postulaty ze strony części RSiT dot. złamania ustaleń traktatowych i bezprawne zagarnięcie ziem Mirii należących do KS). Gdyby zachowano spokój miast histerii - wątpię by do awantury w ogóle doszło.
Jeżeli chodzi o sam fakt odłączenia i moje zdanie: Uważam że jedyną drogą rozwiązania obecnej sytuacji jest uczciwy i profesjonalny rozwód przewidziany w warunkach traktatowych. A zakładają one zwrot należących do KS ziem pozostających w zarządzie RSiT na czas trwania unii i jej ostateczne wygaśnięcie po ustalonym okresie wypowiedzenia.
Mimo to, nie ukrywam że dla mnie rozwód jest posunięciem złym - w obecnych czasach trzeba się łączyć nie dzielić. Podziały jednak zaszły już za daleko - od dłuższego czasu po obu stronach zarówno w RSiT jak i w KS działały osoby zaciekle dążące do konfrontacji - mającej jeden cel - rozpad istniejącej unii. Tu zabrakło dialogu bo cokolwiek by nie mówiono - KS i RSiT łączyło bardzo wiele, zdecydowanie więcej łączyło niż dzieliło. Nauczyliśmy się od siebie sporo, wspólnie realizowaliśmy wiele inicjatyw, obywatele RSiT byli szeroko w Księstwie doceniani, niemal za każdym razem we władzach centralnych KS zasiadali Sclavińczycy, Trizondalczycy, Pięciopolanie. Niejednokrotnie też ktoś z nich sprawował mandat parlamentarzysty czy to w Senacie, czy Izbie Poselskiej. Razem byliśmy bardzo aktywni, razem wiele zdziałaliśmy - i gdyby nie lansowanie kłótni i animozji - działalibyśmy dalej.
Osobiście jestem przekonany że RSiT i KS bardzo wiele stracą, że boom i świeży powiem niepodległościowy kiedyś znikną, wtedy pojawią się pierwsze trudności - brakować nam będzie siebie nawzajem, pewnie nie raz. Z czasem na obu frontach zanotuje się spadek różnorodności i aktywności - ale duma i urazy w kilku sercach będą zbyt wielkie, by podjąć współpracę na nowo.
Na zakończenie sięgnę do piosenki Krawczyka: " trudno tak razem być nam ze sobą, bez siebie nie jest lżej ".