Wasza Świętobliwość!
Szanowni Bracia!Nadszedł dzisiejszy dzień którego znaczenie niektórych ucieszy a może nawet i kogoś poruszy. Nie będę trącił mowy ani głosił kazań, bo nie ma nad czym. Jak wiecie Bracia żyłem z Wami i z Wami pracowałem, tworzyliśmy ten kraj. Służyłem długo i wiernie Patriarchom, starałem się wspierać młodszych i kształtować wiarę u niewierzących. Nie wybielam się dzisiaj przyjaciele, bo sami wiecie, jaki jestem - wiecie, że jestem "w gorącej wodzie kompany", że maczałem palce w kilku aferach, ale zawsze wychodziliśmy z tego obronną ręką i nikt ani nic nas nie rozłączyło. Dzisiaj zmuszony jestem Was opuścić, złożyć w kostkę moją piuskę, sutannę, paliusz, pastorał i arcybiskupi sygnet. Oddaję Wam przyjaciele mój gabinet, z którym mnie wiele łączyło niegdyś jako Prefekta Generalnego a dzisiaj jako Kanclerza Kolegium Ministrów, zrzekam się obywatelstwa i Rotryjskiej sutanny. Cieszę się że mogłem z Wami działać, że miałem zaszczyt pracować z takimi osobami jak Marco de Zepp, Victor de Zepp czy Lorenzo de Medici, mój młodszy Brat, Alejandro de Catalan i cały ród de Catalan - wymienieni to wielkie osoby którym wiele zawdzięczam i którym za wszystko dziękuję. Wspomnieć warto również o Jego Świętobliwości Celestynie I którego zaszczyt miałem być "prawą ręką"...
Cieszę się, na prawdę cieszę się że mogłem pracować z Braćmi, że daliście mi (nie tylko) szansę budowy lotniska, filharmonii etc. ale również że pozwoliliście mi wybudować i zarządzać nowymi diecezjami i archidiecezjami jako Prymasowi. Dziękuję Wam za możliwość rozmowy z głowami innych Państw jako reprezentantowi, dziękuję Wam za możliwość głoszenia Ewangelii i bycia z Wami, to było coś pięknego.
Opuszczając Państwo Kościelne Rotria pragnę jedynie pozostawić po sobie dobre wrażenie, wieczny sojusz i przyjaźń względem Braci

.
Oddalając się pragnę jeszcze poinformować, że złożyłem do Jego Miłości dwa wnioski w sprawie Biskupa Piotra i Infułata Augusta, by nie martwili się i oczekiwali swojej chwili

.
Już po raz ostatni niosąc Boże Błogosławieństwo,
(-) Brat Ferdynand.
" Arcybiskup Ferdynand w godzinach wieczornych opuściwszy swoją katedrę udał się do portu lotniczego imieniem Sykstusa I. Po chwili na pasie startowym pojawił się samolot do którego ze spuszczoną głową i bez bagażu wsiadł były Kanclerz. W jego dłoniach widniała jedynie Ewangelia i Różaniec Święty poświęcony dawno temu. Gdy wszedł po schodach do samolotu, stanął w drzwiach, obrócił się i spojrzał na kraj, który żył do niedawna w jego sercu. Z daleka widział Bazylikę, Pałac Laterański, koszary swojej umiłowanej Gwardii Apostolskiej. Po chwili w jego oku pojawiła się łza, którą ostatnie promienie zachodzącego słońca oświetlały niczym perełkę. Otarłszy dłonią łzę wypowiedział słowa: Przyjechałem do tego kraju jako ubogi człowiek bez domu, i taki teraz stąd wyjadę. Po pewnym czasie spojrzał na pacierz w swej dłoni, ucałował, zrobił znak krzyża i po chwili cichutko wypowiedział: Benedicat vos omnipotents Deus, Pater at Filius at Spiritus Sanctus. Amen. Odwróciwszy się wsiadł do samolotu, który nabrał rozpędu i ruszył pozostawiając za sobą tylko wspomnienia".