Co do egzaminu - to mam do tego mieszane uczucia. Z jednej strony faktycznie - można wszystko znaleźć na stronach WWW. Ale z drugiej strony - dzięki takiemu procederowi, dana osoba się trochę wysili, odnajdzie to co potrzebne, a dzięki temu poszerzy również swoją wiedzę. Zostanie wiec spełniona funkcja edukacyjna. Myślę, że nie do końca powinniśmy odstępować od studiów.
Mówię TAK dla wspomnianej rozmowy kwalifikującej. W sumie to poprzez rozmowę jesteśmy w stanie najbardziej poznać drugiego człowieka. Dzięki niej będzie można ocenić, czy taki ktoś się nadaje.
Egzaminy z prawd wiary... Hmm... I tu również mieszane uczucia. Z jednej strony nie ma tego jak sprawdzić. Z drugiej... No proszę przyznać, że dziwnie się dzieje, gdy ktoś próbuje nauczać, kiedy nie zna głównych prawd wiary, czy XX Przykazań Bożych. Dlatego zastanawiam się czy do końca dobrym pomysłem jest rezygnowanie z takiego "testu".
I ostatnia kwestia: Komisja ds. Duchowieństwa. Tak, powinna powstać. Powinna ona kontrolować przepływ osób które nadają się na duchownych. Jakiś filtr osobowy jest potrzebny. Poza tym to dobrze robi i chyba nie ma wątpliwości, aby takie coś powołać.
A co do wykształcenia i godności: hmm... Raczej przychylam się do zdania Brata Miotke. Wypadałoby, aby tytuł pociągał za sobą jakieś zobowiązania w wykształceniu, owym intelekcie i zasługach. Oczywiście, powinno się dopuszczać jakieś wyjątki od tej zasady, powiedzmy wybitny szacunek wśród v-społeczeństwa, biegła znajomość danych kwestii etc.
To tyle ode mnie.