Hmm... Zdaje się że głównym argumentem jaki padł ze strony Skarlandu to taki, że "Trzeba ograniczyć rolę kościoła do tej reprezentacyjnej i zakazać mu udziału w życiu politycznym państwa".
Tylko że jak koronacja kościelna, a więc namaszczenie (o ile król będzie katolikiem), ma się do życia politycznego?
Życie polityczne to zabieranie głosu w sprawach ważnych dla państwa, w sprawach mogących coś zmienić, wpłynąć na coś. To tak jakby zabronić komukolwiek pogratulować nowowybranemu królowi.
Koronacja kościelna ma się nijak do polityki. Jest to po prostu tradycja. A jeśli król jest katolikiem, to POWINIEN on przyjąć także koronację kościelną. Jeśli takiej nie przyjmuje, oznacza to, że prawdopodobnie jest on innego wyznania.
Dlatego proponowałby, aby to leżało w gestii króla, czy będzie koronacja kościelna, czy nie.
To do niego należy wybór, jako do człowieka, jako do katolika, jako do wierzącego.
A co się tyczy niezapraszania Prymasa: w takim razie po co kogokolwiek zapraszać? Prymas zdaje się reprezentować v-Stolicę Apostolską, tak jak inni delegaci (premierzy, MSZ) z innych państw.
Nie popadajmy z tym wszystkim w paranoje.
Myślę, że zaproponowane rozwiązanie, co do koronacji kościelnej jest najwłaściwsze, bo:
a) to król decyduje, czy jest koronowany przez władze kościelne
b) jeśli król jest katolikiem, będzie koronowany przez Prymasa, jeśli jest innej religii, może zażądać innej koronacji
c) Król to również człowiek, a więc odpowiada przed Bogiem (jeśli wierzy w niego), dajmy mu więc prawo wyboru, czy i jak chce odpowiadać przed Bogiem
d) nie godzi to w cały kraj, gdyż nie jest to Chrzest kraju, a jedynie koronacja Persony
e) Kościół Rotryjski spełniać będzie tylko rolę reprezentatywną (oraz tą właściwą kościołowi, ale to chyba oczywiste, czyli to namaszczenie).
Takie rozwiązanie nie godzi wówczas w nikogo.