Brat Artur jak zwykle radykalny. Bracie Arturze...

Ale do rzeczy. Ja odpowiem pokrętnie.

Odpowiem, że cieszę się niezwykle z faktu, iż nowe państwa powstają. I niech ich powstaje jak
najwięcej!

Nie widzę także nic złego w tym, iż one się u nas (czy też gdziekolwiek indziej)
reklamują! Znaczy to przynajmniej tyle, że zabawa w mikronacje jeszcze się tak totalnie ogółowi
nie sprzykrzyła, że są jeszcze ludzie gotowi na to poświęcać czas swój i talenty. I to jest dobre,
i godne pochwały!
Nie będę płakał jednakże jakoś straszliwie, jeśli taki kraj nowy po miesiącu, dwóch zapadnie się
w sobie, wyludni, i żywota swego dokona po cichu. Wszak tworzący go ludzie nie umrą realnie
wraz z nim - być może coś nowego stworzą (yoyo przecie też są fajne, i świat bez nich byłby
nudniejszy) a być może - co najwłaściwsze by było - pójdą po rozum do głowy i szeregi starych
mikronacji zasilą?

I między innymi dlatego nie powinnismy się od nich tak radykalnie odcinać, jak to Brat Artur
postuluje. Taki ostracyzm bowiem spowodować może zniechęcenie nowych - i to już nie tyle do
"odcinających się" państw i ludzi, co do mikronacji w ogóle. A to by już było niepotrzebne, i
niezwykle dla nas wszystkich szkodliwe.
Inna sprawa oczywiście, jeśli chodzi o dyplomację na poważnie, traktaty uznaniowe, etc. Tu
barierą powinno być minimum miesiąc aktywnego funkcjonowania państwa, aktywnego -
czyli nie tylko ja plus kolega z podwórka plus ew. piesek lub kotek piszemy cośtam cośtam
sobie na forum, ale również utrzymujemy kontakty z sąsiadami, śledzimy i odnosimy się do
istotnych wydarzeń na arenie międzynarodowej, odwiedzamy inne kraje i sami przyjmujemy
gości, słowem - dajemy znak że żyjemy i funkcjonujemy. Tylko takie państwo powinno być
traktowane na "serio".
A że będą również istnieć takie młodsze, mniej "państwowości" mające w sobie organizmy?
Komuż to szkodzi tak po prawdzie? Traktujmy ich po przyjacielsku, odnośmy się do nich
życzliwie... I tyle.

Jak coś z nich dobrego kiedy wyrośnie - to dobrze. Jak padną -
mała strata będzie.