Hmm... Chyba nie bardzo zrozumiałem wypowiedź Brata. Monopolista to monopolista. Rozumie się samo
przez się, że nie posiada on konkurencji, a jeśli nawet jakakolwiek próbowałaby się pojawić, to on tak
steruje rynkiem, że dusi ją w zarodku. Bracie umiłowany! Dla monopolu jedyną barierą, jedynym
ogranicznikiem apetytów takiego koncernu jest kres wydolnośći finansowej ludzi odnośnie odbioru
jego produktów/usług. Albo jakieś ograniczenia z zewnątrz, ale zakładamy że w naszym
hipotetycznym państwie liberalnym takowych nie ma.

Weźmy tak za przykład wielkie koncerny farmaceutyczne i produkowane przez nich specyfiki na bardzo
rzadkie choroby, raka etc, często się słyszy że taka terapia kosztuje setki tysięcy, miliony euro -
dlaczego, się pytam? Ano dlatego że koncern taki jest monopolistą w produkcji konkretnego leku,
nikt inny nie potrafi (albo z uwagi na patenty nie może) produkować czegoś podobnego.
A popyt kształtuje podaż przecie. I ceny oczywiście.
A odnośnie agregatów prądotwórczych. Czy wyobraża sobie Brat użycie takiego urządzenia np w
mieszkaniu na ósmym piętrze w wieżowcu?

Oj, myślałem że to ja tu mam najdziwniejsze poczucie
humoru - a tu proszę.

Na to wygląda, że się niestety myliłem

A tak poza tym - śmieci, ścieki?
Do reklamóweczek, i przez okno? Oj, Bracie, to nieekologiczne. I oprócz tego, proszę pamiętać,
zapachy mają to do siebie że zazwyczaj unoszą sie ku górze niestety...

Albo prościej. Wykupić by mógłby przecie taki koncern energetyczny prawa do patentów, i ograniczyć
przez to produkcję tychże agregatów. I po krzyku

Poza tym do takiego agregatu potrzebne jest paliwo. A co będzie jeśli producent energii umówi się z
producentem paliw w taki sposób: Wy producencie paliw nie sprzedajecie benzyny inaczej niż
bezpośrednio do baków samochodów, a my w zamian nie będziemy np ładować prądem
elektrycznych pojazdów. I co wtedy?

A tu takie coś żartobliwe. Wiem, wiem, przyczyny inne ale skutki podobne.
http://www.youtube.com/watch?v=yWrwlXZJJ5oI jeszcze co do artykułu poleconego przez Brata.
Gurgaon rozwijał się poza mackami zarządzanego przez nieefektywne władze jednego z najbardziej skorumpowanych krajów świata.
Ano właśnie Bracie. A co by było, gdyby te władze były światłe, uczciwe i kompetentne? Czy też różnice
między tymi enklawami byłyby aż tak duże? Czyż nie lepiej byłoby wyrzucić to całe dotychczasowe
nieudolne biurowo - urzędnicze tałatajstwo (biurwy i biurfonsów, jak ja to nazywam

) na zbity pysk
(przepraszam za mocne określenia) i zastąpić ich ludźmi normalnymi (ale może tam takich brak,
tego nie wiem) niźli budować obok taką hiperliberalną "osadę"?
A tak pozatym sądzę, iż miejsce to stało się "oazą" dla jeno najbogatszych, wszyscy inni musieli się
stamtąd prędzej czy później wynieść niestety.
I tu mamy problem. Bowiem w tym przypadku wszyscy którzy "nie pasowali" do nowego Gurgaon,
pewnie wrócili z powrotem do tego Faridabad'u. ALE jeśli wprowadzilibyśmy takie regulacje na terenie
całego kraju, to gdzie oni mieli by się oni wynosić? Do slumsów jeno, albo na cmentarz.

I czy to jest postępowanie po chrześcijańsku?