Umiłowani Bracia,
Wszystko stało się tak szybko i nagle, że nie było czasu Was uprzedzić i wyjaśnić Wam sprawy. Członkowie kolegium doskonale znają powody naszych odejść. Nie są to ani realne problemy, brak czasu. Jest to raczej krzyk rozpaczy w obliczu robienia targowiska z obrad konklawe. Nie mogę się podpisać pod wydarzeniami, które w mojej ocenie są niemoralne i niepoprawne - zasłanianie się polityką jest śmieszne.
Zrzekłem się wszystkiego co od Rotrii otrzymałem i wyrzekłem się Kościoła Rotryjskiego, lecz nie was, Drodzy moi Bracia umiłowani. Spędziłem tutaj 8 miesięcy i myślę, że mogę o pewnych osobach mówić w kategorii przyjaciół. Możecie liczyć na moją przyjaźń i pomoc zawsze. Co jakiś czas z pewnością do Rotrii zawitam, pokażę się w karczmie, odwiedzę przyjaciół, lecz dopóki Kościół Rotryjski trawi rak zepsucia, nie chcę i nie mogę się pod tym podpisywać. Przez akt apostazji nie zrzekam się swoich wirtualnych chrześcijańskich korzeni i wartości, z których wyrosłem, lecz pokazuję swój sprzeciw i niezadowolenie z obecnej sytuacji, w której Kościół Rotryjski jest folwarkiem medycejskim.
Nie jestem człowiekiem, który się poddaje bez walki. Walczyć należy do ostatniej kropli krwi, zwłaszcza gdy sprawa dotyczy wysokiej wagi rzeczy. Nie da się jednak walczyć z zepsuciem będąc jego współudziałowcem. Trzeba odejść z grona bluźnierców i dopiero z perspektywy spojrzeć i próbować nawracać.
Pozdrawiam serdecznie,
(-) Mihael Markosigos